11 grudnia 2015

1 rok bloga!

Dzisiaj mija rok od publikacji pierwszego posta na blogu szycienocne.
To okazja, by opowiedzieć trochę o prapoczątkach mojego hobby :-)


Reaktywacja lalkowania przypadła na koniec
2014 roku, kiedy odnalazłam karton z zabawkami
z dzieciństwa.
Pamiętałam, że miałam jako nastolatka lalkę Fleur
i Barbie, i one gdzieś tam powinny były sobie leżeć
w piwnicznym w kartonie. Dwa lata myślałam o tym kartonie i nawet pobieżnie parę razy go szukałam. Dopiero silny imperatyw (Ten karton musi tam gdzieś być!) sprawił, że pudło w końcu znalazłam.
Nota bene był dosłownie na wprost drzwi wejściowych, tyle że zasłonięty zepsutym telewizorem i odtwarzaczem video :-)




Gdy zajrzałam do środka rozczuliłam się niezmiernie, bo lalek było więcej niż spodziewałam się znaleźć. Leżały tam dwie Fleurki, jedna Barbie, dzieci Fleur i Barbie oraz Skipper, a także ubranka, katalogi i kilka pudełeczek klocków Lego. Pudełka lalek się nie zachowały.
Znalazłam też kilka ubranek uszytych przeze mnie ręcznie, co kompletnie mnie zaskoczyło, bo nie pamiętałam, że pierwsze moje ubranka powstały tak wcześnie!

Tego samego dnia lalki zostały oczyszczone, włosy umyte i rozczesane, a ubranka uprane.
No i rozpoczęła się zabawa w atrybucję. Niezmiernie przydała mi się strona Agnieszki o Fleur, a potem blogi
o baśkach.

Pierwsze ubranka dla Basiek uszyte na maszynie pod koniec 2015 roku  powstały zanim jeszcze odnalazłam karton, nie posiadając lalek do przymiarki, a jedynie podane ich wymiary przez znajomą, dla której córki szyłam, jeszcze nieporadnie, pierwszy zestaw.
Teraz jest mi o wiele łatwiej, bo mam do dyspozycji własne modelki. Przestawiłam się także mentalnie
i zminiaturyzowałam swoje nawyki krawieckie. Wypracowałam także metodą prób i błędów kilka wykrojów, które teraz jedynie modyfikuję.



Tkaniny zbieram od wielu lat, więc korzystam z tego, co udało się już wcześniej uzbierać. Mam też serdeczne grono szwaczek, które przekazują mi skrawki tego, co im pozostało z szycia ubrań. Jest to bezcenne źródło tkanin nietypowych: pikówek, koronek, dżersejów, czy tkanin strukturalnych.
Regularnie zaglądam też do pasmanterii i do sklepów bławatnych.


Drugim ważnym obok szycia elementem tego hobby jest zbieranie mebelków i akcesoriów do domków dla lalek, zarówno dla skali 1/6 jak i popularniejszej 1/12. Ta część hobby na blogu dopiero kiełkuje. Powstają też pierwsze drobne prace. Bacznie obserwuję blogi
o świecie w skali 1/12 oraz zbieram produkty
i półprodukty do ich budowy.
W dalekich planach mam zbudowanie dioram
z wnętrzami w stylu lat 60.





Projektowanie nowych ubrań i ich konstruowanie jest przemiłym zajęciem. Uczy cierpliwości (oj, uczy!), relaksuje i jest twórcze.

Mistrzostwem świata są dla mnie ubranka japońskich lalek Momoko.
Kto wie, może kiedyś będę umiała robić takie cuda :-)






                  A który z dotychczas opublikowanych uszytków podobał się Wam najbardziej?


1 komentarz:

  1. Jakie cudne znalezisko! Podejrzałam w kartonie maleńkie saneczki! Jakie one urocze! :) uwielbiam czytać o takich historiach :)))

    OdpowiedzUsuń